Pan mi życie uratował

Piszę te słowa w Święta Bożego Narodzenia 2012. Skłaniają one do refleksji na sensem naszego życia i pracy.

W czasie zakupów przedświątecznych – dniu moich imienin (19.12.12) spotkała mnie bardzo miła niespodzianka. Na rynku w wielkim tłumie ludzi podeszła do mnie kobieta. Zapytała się ” Przepraszam, czy pan doktor Mamczur?” Odpowiedziałem, że tak. Pani po chwili powiedziała „Pan mi życie uratował, od tego czasu zawsze pana ciepło wspominam.”. Okazało się , że kilkanaście lat temu (w czasie, gdy leczyłem w Klinice WAM jej córkę), pani opowiedziała mi, że od wielu lat cierpi na bardzo silne bóle w obrębie twarzy. Nie pomagały żadne  stosowane leki (w tym przeciwbólowe ). Jej życie było koszmarem. Ponieważ znałem z piśmiennictwa przypadki  zapalenia nerwu trójdzielnego wywołane wirusem opryszczki – zaproponowałem wówczas leki przeciwwirusowe. Efekt był natychmiastowy. Ustąpiły wszystkie dolegliwości. Życie bez koszmarnego bólu – to uratowane dla tej pacjentki normalne życie.

Było mi bardzo miło, że w dniu imienin dostałem trak wspaniały i motywujący do dalszej pracy prezent. O wszystkim opowiedziałem córce. Stwierdziłem, że choć praca lekarza jest tak ulotna, to jednak po tylu latach są ludzie, którym w życiu pomogłem. Póki oni żyją, to i nasz praca jest w czyjejś pamięci.  Chociaż jednak jest taka nutka zwątpienia, bo np. dzieła architekta mają tę przewagę, że mogą przetrwać przez pokolenia. Wówczas córka odpowiedziała – jeśli uratujesz komuś życie, a ta osoba urodzi dziecko, a te dzieci będą miały dzieci, to czyje dzieło ma większą wartość i są ponadczasowe – kto oglądałby te cuda architektury,  jeśli  nie byłoby następnych pokoleń. Faktycznie – uświadomiłem sobie, że  jest kilka osób na tym świecie, których nie byłoby , gdyby nie moja  praca. Serdecznie je pozdrawiam i  życzę Wesołych Świąt. 🙂